Słowo queer znaczy dziwny: wstęp autorstwa Artura Nowrota

When the world is a danger to you
Will you rise up in rage or do you
Keep gettin’ stranger, I do
I keep gettin’ stranger
– Seeming, Stranger

Opowieść o dwóch antologiach

Czytanie tekstów nadesłanych do antologii to doświadczenie przerażające, ale i fascynujące. Przerażające, bo wiąże się z niepewnością – czy ktoś podchwycił sygnał, załapał intencję, czy przyszło wystarczająco dużo tekstów, z których uda się ułożyć ciekawą publikację? Fascynujące, bo czasem w oceanie słów i tym, co się z niego wyławia, można dostrzec wzory.

Na układanie drugiego tomu Tęczowych i fantastycznych spotkaliśmy się z redaktorką współprowadzącą, Magdą Stonawską, w dzień krakowskiego Marszu Równości. Było ciepłe majowe popołudnie i po drodze do kawiarni położonej niedaleko punktu startowego widziałem już kilka tęczowych osób. Idealny moment, żeby dookreślić zestaw opowiadań, które wejdą do antologii. Zamówiliśmy kawę i ciasto, Magda rozłożyła na stoliku wydrukowaną listę, zaczęliśmy dyskutować i kreślić. Było trochę pewniaków, kilka tekstów, przy których jedna z nas użyła redaktorskiego przywileju, i niemała grupa tekstów spod znaku „być może”. Teoretycznie większość z nich by się nadała, ale czy na pewno…? Czy z tego galimatiasu wyłoni się spójna całość?

Na szczęście co dwie głowy, to nie jedna. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy, roztrząsaliśmy za i przeciw, skreślaliśmy teksty, żeby za chwilę je odkreślić. W końcu spojrzeliśmy na zarysowany mniej więcej spis opowiadań.

– Ja tu widzę dwie antologie – powiedziało któreś z nas.

Na Marsz ostatecznie nie dotarliśmy.

Fantastyka i queer

W czerwcu 2022 roku Charlie Jane Anders, transpłciowa autorka science fiction, opublikowała Manifest słodziwu (The Sweetweird Manifesto). Słodziw to w jej ujęciu rozpowszechniająca się w ostatnich latach estetyka przedstawiająca dziwność w przyjaznym ujęciu:

Gdziekolwiek nie spojrzysz, trafisz na opowieści pełne uroczych postaci i skupione na rodzinach z wyboru, ale osadzone w światach, które są, jak by to powiedzieć… trochę podniszczone i dziwaczne. Podczas gdy dziwność łączono zwykle z mizantropią i okropieństwem, słodziwne historie mogą być zupełnie odjechane, a jednak kochane.

Anders widzi w niej odpowiedź na to, jak nielogiczny i niezrozumiały staje się świat dookoła, a także odtrutkę na rozpacz. „Centralne przesłanie słodziwu brzmi: świat nie ma sensu, ale możemy być wspierający, frywolni i życzliwi”.

W zachodnim fandomie fantastyki, a przynajmniej tym kawałku, który da się obserwować na Twitterze, spora część zeszłego roku upłynęła na dyskusjach (no dobra, flejmach) o tym, jaka właściwie jest fantastyka trzeciej dekady XXI wieku. Podcast Rite Gud próbował nakreślić zarysy squeecore: fantastyki eskapistycznej, dydaktycznej, inspirowanej literaturą young adult, nastawionej na podnoszenie czytelniczek na duchu poprzez pokazywanie, jak marginalizowani bohaterowie przeżywają triumfalne momenty. Krytyczka Elizabeth Sandifer stworzyła bardziej neutralne pojęcie Tor Wave (na cześć najbardziej znaczącego – „aż jedna trzecia nominowanych do Hugo za najlepszą powieść w ciągu ostatnich trzech lat” – choć nie jedynego wydawnictwa wpisującego się w ten nurt). Jako komponenty Tor Wave wymienia ona różnorodność i queerowość (w przeciwieństwie do Rite Gud nie traktuje jej wyłącznie naskórkowo, ale jako „skupioną eksplorację opcji wykluczonych przez białą męską normę”), wpływy z romansów i fanfików, a także bogactwo stylistyczne.

Każde z opisanych krytycznych stanowisk podchodzi do tematu z nieco innej strony i skupia się na nieco innym wycinku kultury (czasem na samej literaturze, czasem również na innych mediach), ale jeśli spojrzeć na nie zbiorczo, to można zauważyć dwie rzeczy.

Po pierwsze, queerowość stała się integralnym komponentem fantastyki. Jeszcze w 2015 roku Hugo – jedna z najważniejszych nagród przyznawanych przez anglojęzyczny fandom – w odpowiedzi na rzekome ideologiczne przyznawanie (np. poetyckiemu If You Were a Dinosaur, My Love Rachel Swirsky) stała się celem kampanii Sad/Rabid Puppies prowadzonych przez faszystów takich jak Theodore Beale alias Vox Day, ale także Larry’ego Correię i Brada Torgersena: zwykłych heteroseksualnych białych mężczyzn marzących o powrocie do wyimaginowanego złotego wieku fantastyki, w którym mężczyźni byli męscy, kobiety skąpo ubrane, a fantastyka opowiadała o ekscytujących przygodach, nie o kolonializmie, kapitalizmie i kłirach. Ich kampanie skończyły się ostatecznie porażką, a mocno widoczna obecność kobiet, osób niebiałych czy nieheteronormatywnych na listach nominowanych i nagrodzonych niemal nikogo już nie bulwersuje. Od 2016 do dziś co roku na liście da się znaleźć przynajmniej jedną osobę queerową lub książkę zawierającą queerowe wątki. Zmiana ta dociera także do Polski: już nawet Fabryka Słów publikuje powieści takie jak genderqueerowa Ta, która stała się słońcem Shelley Parker-Chan.

Po drugie… być może na przecięciu tych wszystkich prądów daje się dostrzec kształt pewnej konkretnej queerowej i fantastycznej estetyki: czerpiącej z romansów i fanfiction, dydaktycznej i podnoszącej na duchu, nawet jeśli nie kierowanej wprost do dzieci i młodzieży, to noszącej wyraźne znamiona inspiracji konwencjami literatury dziecięcej czy young adult, sytuującej się w opozycji do grimdarku (czyli przede wszystkim Gry o tron). Nieprzypadkowo Charlie Jane Anders, pisząc o sweetweird, skupiła się początkowo na serialach animowanych, a książki pojawiły się w przykładach dopiero po krytyce tekstu. Jeśli spojrzeć poza fantastykę, na popularność produkcji takich jak Heartstopper, ta intuicja zdaje się tylko potwierdzać.

Baza z kocyków

Odwołam się ponownie do Elizabeth Sandifer, która w kontekście queerowym nazywa tę estetykę hugboxingiem. Hugboxing to teksty mające być bezpiecznym miejscem do ucieczki; światy wolne od opresji (niekoniecznie każdej, ale przeważnie stroniące od homofobii i transfobii). W recenzji The Light from Uncommon Stars Ryki Aoki Sandifer łączy je z częstym wśród osób trans pragnieniem przeżycia drugiego, lepszego dzieciństwa. Krytyk Simon McNeil, analizując hopepunk – starszy nurt, który również był przedmiotem burzliwych dyskusji i który znaczeniowo w dużej mierze pokrywa się ze zjawiskami opisanymi wcześniej – pisze, że jego esencją jest komfort: zakorzenienie w estetyce cozy, w przytulności, puchatości. I potrzebę puchatości wyraźnie widać wśród odbiorczyń queerowej sztuki – internetowe społeczności, których jestem częścią (grupy na Facebooku, serwery na Discordzie), pełne są próśb o rekomendacje i poleceń tekstów, które są przytulne. „[Przytulne kryminały] usuwają… nazwijmy to literackimi turbulencjami – elementy, które wywołują w czytelnikach niepokój” – pisze Wesley Osam w bardzo ciekawej krytycznej recenzji Legend i latte Travisa Baldree (głośnej powieści, która właśnie ukazuje się u nas nakładem wydawnictwa Insignis, w przekładzie Piotra W. Cholewy). „Jeśli zaletą kryminałów jest przywrócenie porządku po traumie, zaletą przytulnych kryminałów jest to, że nigdy nie odczuwa się traumy”. Queerowe powieści, którym poświęca się najwięcej uwagi, to te, które są kochane i urocze, których bohaterom nie przydarza się nic złego i które kończą się happy endem.

Nietrudno sobie wyobrazić, dlaczego osoby queerowe mogą potrzebować przytulności i komfortu. Jest wojna i trwa pandemia, kapitalizm nieprzerwanie zbiera swoje żniwo. Wiele z nas musi sobie radzić bez wsparcia rodziny i w prekarnej sytuacji życiowej, zmagać się z biedą i problemami zdrowotnymi natury fizycznej i psychicznej. Queerowe rodziny muszą sobie radzić bez prawnej ochrony ze strony państwa. Nagonka na osoby LGBTQ+ rozpętana przez PiS i Andrzeja Dudę w 2020 roku przycichła, kiedy pojawiły się nowe kozły ofiarne, strefy wolne od LGBT padają w sądach; zamiast tego jednak zaistnienie w świadomości społecznej transpłciowości i niebinarności po zatrzymaniu Margot Szutowicz sprowadziło do Polski terfizm. Transfobki szerzą kłamstwa na temat transpłciowości i nękają osoby aktywistyczne; cieszą się przy tym instytucjonalną ochroną ze strony uniwersytetów, wsparciem towarzystw psychologicznych zapraszających na konferencje specjalistów od terapii konwersyjnej, a nawet cichą asystą ministerstwa kultury, które przeznacza 18 tysięcy złotych na polskie wydanie jednej z najbardziej niesławnych transfobicznych książek ostatnich lat. Tymczasem najpoważniejszym problemem osób cishet (i zdaje się, że – niestety – nie tylko) jest to, by dołożyć się do finansowego i kulturowego kapitału J.K. Rowling: zagrać w Hogwarts Legacy, zyskać walidację swojej decyzji, by zagrać w Hogwarts Legacy, i koniecznie wypowiedzieć się na temat bojkotu Hogwarts Legacy, wpychając wszystkim w gardło ochłapy swojego martwego dzieciństwa. (Jeśli potrzebujemy negatywnych przykładów, do czego prowadzi uporczywe trzymanie się dzieciństwa…)

Nie chcę zaglądać nikomu do czytelniczych upodobań. Jak mogłaby mówić polska wersja znanego queerowego hasła: policjanci nie maszerują z nami. Zresztą wśród moich najbliższych znajomych osoby sięgające po książki przynoszące komfort to osoby najbardziej wypalone, zmagające się z największymi trudnościami.

Mimo wszystko jednak, kiedy obserwuję literackie dyskusje i trendy, myślę o tym, jaka sztuka jest wspierana przez wielkie korporacje i budżety, a jaka jest wypierana na margines. Myślę o eseju Jonathana Franzena, w którym opowiada on, jak literatura odmawiająca prostych rozwiązań pomaga radzić sobie z trudnościami w prawdziwym życiu. Myślę o Bertoldzie Brechcie, którego teatr dialektyczny postulował przedstawianie postaci znoszących swoje cierpienia w stopniu niekomfortowym dla widzki, aby skłonić ją do refleksji nad tym, na co ona sama godzi się we własnym życiu. Myślę o tym, że w antycznej tragedii obserwowanie cierpienia bohaterów lepszych od nas lub do nas podobnych wywołuje uczucia litości i trwogi, dzięki którym doznajemy katharsis, oczyszczenia. Myślę o Charlie Jane Anders piszącej, że to właśnie życie na marginesie pozwala osobom queerowym lepiej dostrzegać absurdy heteroświata.

Myślę, że potrzebujemy alternatyw.

Słowo queer znaczy dziwny

Alternatywy oczywiście istnieją, przynajmniej na rynku anglojęzycznym: jest duży, a co za tym idzie, różnorodny. Nietrudno znaleźć na przykład queerowy horror, który prężnie się w tej chwili rozwija dzięki takim autorom jak Gretchen Felker-Martin, Alison Rumfitt, Eric LaRocca czy Cassandra Khaw; kilka kolejnych kliknięć zaprowadzi nas do małych niezależnych oficyn publikujących świeże teksty autorek, które dopiero zaczynają się przebijać; czy wreszcie do tych, które samodzielnie wydają swoje teksty na itch.io. W Polsce sytuacja jest o wiele trudniejsza: z zagranicy docierają do nas głównie dzieła najbardziej znane i wpisujące się w trendy dominujące, trudniej też znaleźć teksty rodzime; literatura siłą rzeczy przegrywa z filmami i serialami. Cenne projekty takie jak antologia Dezorientacje przygotowana przez Błażeja Warkockiego, Alessandro Amentę i Tomasza Kaliściaka zaznaczają obecność queeru w polskiej literaturze, jednak w fantastyce osoby queerowe dopiero zaczynają być widoczne; często boją się ujawnić lub zniechęcają się homofobią i transfobią, której w polskich środowiskach fantastycznych nie brakuje.

Dlatego bardzo się cieszę, że kolejny nabór do Tęczowych i fantastycznych, którego owocami są Autostopem przez tęczęSłowo queer znaczy dziwny, spotkał się z zainteresowaniem równym pierwszemu – że queer w fantastyce nie jest tylko chwilową modą zasługującą na jedną okolicznościową publikację, ale złożonym tematem, który eksplorować chcą, jak się zdaje (nikomu nie zaglądamy do biogramu) nie tylko twórcy queerowi. Cieszę się, że możemy na łamach tych publikacji zaprezentować teksty zróżnicowane stylistycznie, podchodzące do zagadnienia z różnych stron – przedstawić po prostu to, co interesuje polskich twórców, twórczynie i osoby twórcze.

Kiedy z Magdą Stonawską spojrzeliśmy na teksty nadesłane na ten nabór, dało się w nich zobaczyć odbicie opisanych wcześniej dychotomii: były teksty lekkie i pogodne, które znalazły się w Autostopem przez tęczę; były też teksty, które przeczytacie za chwilę. Nie są to teksty szczególnie mroczne (na antologię queerowego horroru przyjdzie nam jeszcze poczekać, choć byłby to ciekawy pomysł na kontynuowanie queerowej tematyki po zakończeniu Tęczowych i fantastycznych…) – jakkolwiek opisane wcześniej teoretyczne podziały są uogólnieniem, które wskazuje na dające się zauważyć trendy, w praktyce ani literatura, ani queer nie lubią się szczególnie z binarnymi opozycjami. Opowiadania zgromadzone w Słowo queer znaczy dziwny charakteryzuje raczej subtelna niesamowitość, odkształcenia rzeczywistości wywołujące uczucie defamiliaryzacji, niezadomowienia. Ich bohaterowie, bohaterki i osoby bohaterskie czasem trafiają do lirycznego science fiction, czasem historycznego dark fantasy, czasem do realiów bardzo bliskich naszym; szukają stałego punktu w rzeczywistości, która okazuje się z gruntu niestabilna; miejsca dla siebie w świecie, który niekoniecznie to miejsce dla nich przewidział, a czasem aktywnie próbuje ich usunąć – w kilku co najmniej tekstach z niniejszego zbioru tętni ciemność, perspektywa śmierci przedwczesnej, która dotyka tak wiele osób z naszej społeczności. Śmierci poniesionej z rąk innych (czasem okrytych białymi rękawiczkami, podpisujących prawa, która mają nas zabić) lub z ręki własnej; tym mocniej wybrzmiewa w nich jednak ostatecznie opór i pragnienie życia na własnych warunkach.

Zapraszam więc do eksploracji tych tekstów: niezwykłych, niejednoznacznych, dziwnych. Queerowych.

Słowo queer znaczy dziwny – Tęczowe i fantastyczne 3

Trochę teorii

Charlie Jane Anders, The Sweetweird Manifesto

Rite Gud: A Guide to Squeecore–Transcript

Elizabeth Sandifer, Four Tiny Essays on SF/F. The Tor Wave; Hugboxing vs Scab Picking

Elizabeth Sandifer, Seven Tiny Essays on the 2022 Hugo Award for Best Novel. 3 Light from Uncommon Stars, by Ryka Aoki

Elizabeth Sandifer, Guided by the Beauty of Their Weapons: An Analysis of Theodore Beale and his Supporters

Wesley Osam, On Travis Baldree’s Legends and Lattes

Simon McNeil, Hopepunk: A genealogical sketch

James Greig, Everyone needs to grow up