Mikrofikcja: Tylko spokojnej nocy

Karol Długosz

TYLKO SPOKOJNEJ NOCY

– Skąd możesz wiedzieć, że go tam nie ma? Nie pozwoliliby mu cię powiadomić. Nie wiesz, co się z nim dzieje!

Sylwetka Lany górowała nad matką, zgarbioną przy stole kuchennym, z papierosem w dłoni. Sweta zajęła pozycję defensywną. Nie zasłaniała córce drzwi wyjściowych, nie próbowała jej zagrodzić drogi własnym ciałem. Była na to zbyt zmęczona.

– Nie wiem – przyznała cicho. Zaczerwienione oczy utkwiły w młodej twarzy.

– Właśnie dlatego…

– Właśnie dlatego nie chcę, żebyś wychodziła – przerwała Sveta. – Nie rozumiesz? Nie mogę stracić kolejnego dziecka – dokończyła gorzko i natychmiast odwróciła wzrok. Wsadziła papieros między wargi i splotła na chwilę palce u dłoni.

– Nie stracisz… – zaczęła Lana i od razu się poprawiła. – Co ja mówię! Nikogo nie straciłaś! Nie wierzę, że już spisałaś Wanię na stratę. Ja w każdym razie na pewno tego nie zrobiłam! I właśnie w jego interesie muszę zawalczyć. Rząd musi wiedzieć, że się na to nie godzimy. Muszą wycofać naszych chłopców.

– To nic nie da. Złapią was, zamkną, a wojna jak trwała, tak będzie trwać. Wiesz, ile teraz za to grozi?

– Wszystkich nas nie zamkną.

Sweta wiedziała, że taka będzie odpowiedź. Widziała, jak to zdanie kłębiło się w głowie córki przez cały dzień, czekając na najlepszy moment, aby wypłynąć przez usta. Głupio zrobiła, dając jej sposobność do jego wypowiedzenia. Czuła, że przez to zdeterminowanie Lany wzrosło trzykrotnie. Nie potrafiła już znaleźć w sobie odpowiednich słów. Milczała, a Lana cierpliwie czekała.

– Co mam powiedzieć ojcu?

– Nic. Wrócę, zanim skończy zmianę – oznajmiła Lana z niezachwianą pewnością siebie.

Sweta wsadziła niedopałek do popielniczki i odchyliła się na krześle. Westchnęła głęboko.

– Wiesz, że nie mogę ci tak po prostu na to pozwolić.

– Wiem, mamo. Dziękuję.

Zbliżyła się do matki, nachyliła się nad nią i pocałowała delikatnie w policzek. Sweta nie zareagowała. Wydała się w ogóle nie zwracać uwagi na to, jak Lana opuszcza mieszkanie.

Wiedźma spojrzała na radio stojąco na lodówce, które natychmiast zaczęło nadawać muzykę. Podeszła powoli do okna i zaczęła nasłuchiwać, czy dziś znowu usłyszy skandujący jekaterynburski tłum. „Нет войне!”*

Słyszała, do czego były zdolne jej przodkinie. Trójka wiedźm mantrujących to hasło w sześćdziesiątym drugim ocaliła świat od apokalipsy. Prawie sześćdziesiąt lat później Sweta nie była w stanie nawet ocalić swojego potomstwa. Stara sztuka zanikała. Pradawni mentorzy przepadli.

Podziwiała Lanę, że, zupełnie pozbawiona wpływu magii, wierzyła, że swoimi działaniami może zmienić świat. Młodzieńczy idealizm i siła.

Pamiętała, kiedy jeszcze go miała.

Spojrzała ponownie na radio, z którego zaczęła właśnie lecieć piosenka z jej młodości. Kiedy jeszcze wierzyła w siłę sprawczą narodu. Kiedy wierzyła, że każdy może zmienić świat. Kiedy chciała zmienić świat.

„Тем, кто ложится спать
Спокойного сна.”**

Dziś już chciała tylko tego.

– Wróćcie… Proszę, tylko do mnie wróćcie.

___

* Nie wojnie (ros.)
** Tym którzy idą spać / Spokojnej nocy (ros.)

* * *

Post na Facebooku